80 PDH "Commando" - Forum

Forum 80 PDH


#1 2006-05-03 13:13:27

Max

Administrator

Zarejestrowany: 2006-05-03
Posty: 145
Punktów :   

Wypad w Góry Sowie

Wyprawę w Góry Sowie osiemdziesiątka rozpoczęła na dworcu głównym PKP w Poznaniu. W skład ekipy wchodzili instruktor Przemo, Adam – były członek osiemdziesiątki, starzy młodzi Wiewiór i Max oraz młody Dolot. Osiemdziesiątacy pociągiem dotarli do Wałbrzycha, skąd busem udali się w dalszą podróż do Jugowic. Stąd już pieszo dotarli do kompleksu Włodarz.
      Włodarz jest podziemnym kompleksem wybudowany w masywie góry o tej samej nazwie podczas II wojny światowej. Do jego wnętrza prowadzą trzy wejścia od strony północno-wschodniej i jedno od strony północnej. Sztolnie nr 1 i 4 dochodzą do wyrobisk ukośnie a nr 2 i 3 prostopadle. Wszystkie sztolnie mają od 190 do 250 m długości. Około 50 m od wejść w każdej ze sztolni wykuto komory pod wartownie, jednak obetonowano tylko dwie komory w sztolni nr 4. Wszystkie sztolnie dochodzą do systemu wyrobisk chodnikowych biegnących prostopadle do siebie. Tworzą one kratownicę tuneli, opartą na czterech tunelach wejściowych i czterech poprzecznych. W jednym z poprzecznych tuneli doskonale widoczny jest drugi poziom wyrobisk, znajdujący się nad zasadniczymi.
      Jest to faza drążenia całego systemu dużych hal, który ostateczny kształt osiąga tylko w rejonie sztolni nr 1. Znajduje się tam wielka 60 m długości 8 m wysokości i 10 m szerokości hala z częściowo obetonowanym stropem. Jest ona częściowo zalana wodą podobnie jak 30% tuneli Włodarza. Jest to spowodowane obwałami w okolicy wylotów sztolni, co hamuje naturalny grawitacyjny odpływ wody. Po zalanych tunelach można się poruszać się za pomocą znajdujących się tam łodzi.
      Omawiana hala nosi nazwę "Jeziora Łabędziego" a na jej końcu znajduje się jeden z najbardziej tajemniczych zawałów w Górach Sowich. Według zeznań świadków, to właśnie z niego latem 1945 roku, wydobywał się z niego charakterystyczny zapach rozkładających się ludzkich zwłok. Wiąże się to z faktem nagłego zniknięcia ze stanu obozowego AL. Riese kilku tysięcy więźniów, co miało miejsce na wiosnę 1945 roku. Istnieją przypuszczenia, że pod obecnie udostępnionymi sztolniami istnieje jeszcze co najmniej jeden poziom.
Badania w tym miejscu utrudnia stojąca woda o głębokości około 1,5 m. Do podziemi doprowadzono szyb wentylacyjny o głębokości 40 m i średnicy 4 m . Całkowita długość podziemi wynosi 3 100 m, powierzchnia 10 700 m2 a kubatura 42 000 m3.
      Po zwiedzeniu obiektu wszyscy oczywiście zajęli się konsumpcją zamówionej grochówki. W tym momencie do chłopaków podszedł jeden z przewodników i zaczął dopytywać się skąd jesteśmy i czym się zajmujemy. Podzielił się również częścią swojej wiedzy na temat Gór Sowich, a zwłaszcza znajdujących się tu poniemieckich fabryk.
      Po posiłku osiemdziesiątacy ruszyli w dalszą drogę, do oddalonego o niecałe dwa kilometry kompleksu Osówka. Po drodze team zatrzymał się przy tzw. kasyna i siłowni. Kasyno jest żelbetowym obiektem o powierzchni 680 m2 i kubaturze 2 300 m3. Posiada ściany o grubości 0,5 m oraz strop przystosowany do maskowania ziemią. Obiekt podzielony jest na 8 pomieszczeń, a wykonanie jednej z zewnętrznych ścian z cegły świadczy o zmianie wielkości obiektu. W obecnej chwili nie znane jest planowe przeznaczenie budowli. Siłownia jest żelbetowym monolitem o wymiarach 30 x 30 m (powierzchnia 900 m2). Jak przy poprzednim obiekcie Dolot starał się popisać swoją wiedzą i większość wypowiedzi innych osób kwitował wypowiedzią „Nie! Nie!” oraz swoją teorią na dany temat, co wprawiało wszystkich za każdym razem w rozbawienie. W międzyczasie Wiewiór z Maxem kombinowali jak się dostać na dach Kasyna, ale w pewnym momencie uznali, że zaraz przekombinują, zwłaszcza z bezpieczeństwem, i odpuścili.
      Z Kasyna i Siłowni droga prowadziła już bezpośrednio do kompleksu Osówka. Obiekt ten okazał się o wiele mniejszy od poprzedniego. Sztolnia nr 1 dochodzi do systemu wyrobisk z kierunku północno - zachodniego. Ma około 150 m długości, na 30 metrze od wejścia wydrążono komory pod wartownie. Sztolnia nr 2 ma około 450 m długości i biegnie w kierunku północnym. Na 50 metrze od jej wlotu, po obu stronach tuneli, wykonano żelbetowe komory wartowni, natomiast nieco dalej znajduje się potężny zawał, znany jako "uskok". Jest to sztuczne połączenie dwóch poziomów tuneli i jednocześnie jedna z tajemnic tego kompleksu. Niestety po adaptacji obiektu na cele turystyczne przerwano wszelkie prace zmierzające do wyjaśnienia tajemnicy "uskoku".
      W skład kompleksu wchodzi także oddalona od jego zasadniczej części sztolnia nr 3. Ma ona około 120 m i biegnie w kierunku północno wschodnim. Jej największą atrakcją są dwie ceglane tamy, które sztucznie utrzymują w tunelu wodę do głębokości 0,9 m. Przeznaczenie tam jest obecnie nieznane. Całkowita długość tuneli w kompleksie Osówka sięga 1 700 m, powierzchnia 6 700 m2 a kubatura 30 000 m3.
      Podczas czekania na wejście do kompleksu Max wpadł na pomysł aby każdy założył inny kolor kasku tworząc tym samym „sygnalizację świetlną”. Głupi pomysł od razu oczywiście podchwycili Wiewiór i Dolot.
      Dalsze kroki osiemdziesiątacy skierowali w stronę kompleksu w Walimiu. Jednak ze względu na porę dnia nie dało się już wejść tego dnia do obiektu. Po krótkim postoju team skierował się w stronę góry Mała Sowa. Na jej zboczu został rozbity obóz, po czym przystąpiono do ulubionej czynności, czyli jedzenia. W czasie nocy Wiewiór z Maxem obudzili się jednocześnie, stwierdzając, że „wyjechali’ w połowie spod pałatek. Rano wszyscy zorientowali się, że brakuje Dolota, który poszedł na „długi spacer w celach fizjologicznych”. Dolot po powrocie dostał... (ocenzurowano) ...za oddalanie się bez poinformowania o tym innych. W międzyczasie Wiewiór z Maxem zbulwersowani bałaganem jaki zostawił Dolot, postanowili uwiecznić to na zdjęciu, pokazując tym samym, że w lesie też da się zrobić bałagan.
      Po śniadaniu zespół podzielił się na dwie części, instruktor Przemo z Adamem poszli w stronę góry Wielka Sowa, a Wiewiór, Max i Dolot poszli zwiedzić kompleks w Walimiu. Kompleks Walim wydrążony w zboczach góry Ostra, jest najbardziej znanym i popularnym zespołem wyrobisk przedsięwzięcia Riese z racji bezpośredniego sąsiedztwa przebiegającej tuż obok drogi, łączącej Walim z Nową Rudą.
      Jego trzy równoległe do siebie sztolnie wydrążono we wschodnich zboczach góry na wysokości 550 m npm. Wyloty sztolni oddalone są od siebie w mniej więcej równej odległości wynoszącej około 50 m. W sztolni nr 1 budowniczowie zdążyli wydrążyć komorę przeznaczoną na wartownię i w 90% obudować ją żelbetem. Jest to jedyna wartownia spośród wszystkich kompleksów Riese, w tak dużym stopniu wykończona. Wartownia ta, podobnie jak w innych kompleksach stanowiła rodzaj śluzy obronnej i „biura przepustek” zarazem. Wyposażona jest w bunkier obronny, „poczekalnię” i dwa przejścia piesze do wewnątrz obiektu. Pomieszczenia wartowni są dwukondygnacyjne, przy czym piętro było „kanałem technicznym”, zapewniającym parterowi obiektu wentylację oraz doprowadzenie instalacji wodnej i ogrzewania. Do całkowitego wykończenia tej wartowni pozostało wykonawcom wylanie części przedpola bunkra obronnego oraz zainstalowanie w okienku płyty pancernej.
      Uzupełnieniem każdej śluzo-wartowni były zwykle potężne wrota zagradzające światło głównej sztolni – swego rodzaju tama, otwierana jedynie przy transporcie materiałów i urządzeń do środka, bądź wywózce skalnego urobku na zewnątrz. Rozpoczętą budowę wrót spotkać można w sztolni nr 1 kilkanaście metrów dalej, gdzie dla zapewnienia ruchu pieszego, obetonowano tzw. mijankę.
      W skład podziemnego kompleksu Walim, poza trzema wymienionymi sztolniami, wchodzą dwa poprzeczne ciągi wyrobisk zgłębione do nominalnego wymiaru hal. Pierwszy z nich, położony bliżej wylotów sztolni, został częściowo zaopatrzony w obudowę żelbetową pomiędzy sztolniami nr 1 i 2. Tam również, podobnie jak w przypadku wartowni sztolni nr 1, zastosowano system dwukondygnacyjny, czyli przedzielono wysokie pomieszczenie betonowym śródstropem, górna kondygnację przeznaczając na wspomniany ciąg techniczny. Przedłużeniem tej hali jest nieobudowane wyrobisko bardzo dobrze widoczne tylko od strony sztolni nr 3 dlatego, że za skrzyżowaniem ciągu żelbetowej hali ze sztolnią nr 2 zalega skalny rumosz. Jest to zawalisko wydrążonego w tym miejscu szybu wentylacyjnego prowadzącego na powierzchnię.
      Drugi z ciągów poprzecznych, spinających zakończenia sztolni nr 1, 2 i 3 miał w zamierzeniach projektantów stać się około 100 m halą produkcyjną, o szerokości 10 m i wysokości około 12 m. Ta „wielka hala” prawdopodobnie nie miała być przedzielona śródstropem. Prowadzi do niej od strony sztolni nr 1 dwukondygnacyjny skalny korytarz, będący „szkolnym” przykładem „dwupoziomowego” zgłębiania hal, tj. drążenia dwóch chodników – jednego nad drugim i następnie odstrzału dzielącego te korytarze skalnego śródstropu. Z kolei dojście do „wielkiej hali” od strony sztolni nr 2 zostało zaopatrzone w kilkumetrową betonową opaskę, będącą najprawdopodobniej początkiem obudowy sztolni. Wystające z żelbetu pręty zbrojeniowe sugerują, że ciąg ten miał być w przyszłości przedzielony dwukondygnacyjnym korytarzem.
      Po zwiedzeniu kompleksu Wiewiór, Max i Dolot wyruszyli w drogę do schroniska na Wielkiej Sowie, gdzie czekali na nich instruktor Przemo z Adamem. Po dotarciu na miejsce nie obyło się oczywiście bez sytego posiłku, po którym team wyruszył w dalszą drogę. Na szczycie Wielkiej Sowy znajduje się widokowa wieża Bismarcka, która niestety była zamknięta dla zwiedzających. Na miejscu osiemdziesiątacy stwierdzili, że drzwi do klatki schodowej są otwarte i podjęli próbę dostania się na szczyt, zostali jednak zawróceni przez obsługę.
       Kolejnym celem na trasie była twierdza na Srebrnej Górze. Po drodze ekipa nocuje w przygotowanym do tego celu szałasie, a raczej do okoła niego. Podczas nocnego postoju Wiewiór z Maxem ogałacili do reszty z jedzenia Dolota, wybierając co najlepsze kąski.
       Następnego dnia osiemdziesiątka dociera do Srebrnej Góry, miejsca ostatniego postoju przed powrotem do Poznania. W mieszczącym się w twierdzy barze Wiewiór z Maxem wykupili cały zapas lodów „Czadowych”. Po krótkim odpoczynku zespół przystępuje do zwiedzania zapoznając się z historią obiektu.
      Twierdza Srebrnogórska powstała z rozkazu władcy pruskiego, Fryderyka II, jako dalsza część pasa sudeckich fortyfikacji granicznych. Główny zespół forteczny zajął grzbiet Warownej Góry i został zaprojektowany jako ciąg fortów. Centralnym punktem obrony twierdzy był Donżon złożony z czterech cylindrycznych wież połączonych ze sobą kurtynami. Jest to unikatowy w skali europejskiej obiekt, który budzi podziw przede wszystkim swoim ogromem. Mieściło się w nim centrum obrony i dowództwo warowni. Wysokość jego murów zewnętrznych wynosi 30 metrów, a okalająca go sucha fosa ma 22 metry głębokości. Do obrony przewidziano 80 dział i moździerzy, a w 100 kazamatach kondygnacji parterowej stacjonowało 60 oficerów i około 400 żołnierzy. Dookoła Donżonu znajduje się 7 bastionów pomocniczych, w których znajdowały się dawniej: browar, piekarnia, lazarety, warsztaty rzemieślników fortecznych, jak też laboratorium, w którym przygotowywano ładunki wybuchowe. Wykute w skale studnie zaopatrywały miejscowy garnizon w świeżą wodę.
      Po opuszczeniu twierdzy ekipa zeszła na obiad na Przełęcz Srebrną, skąd dalej skierowała swe kroki do znajdującego się po drugiej stronie przełęczy Fortu Ostróg, który jest jedynym całkowicie odciętym obiektem fortecznym twierdzy. Po zwiedzeniu obiektu, pan Kazik, opiekun fortu zaproponował chłopakom nocleg na forcie, na co ci przystali. Po zrzuceniu „garbów”, osiemdziesiątacy wzięli linę i sprzęt do wspinaczki i skierowali się w stronę pobliskiego mostu wybudowanego na potrzeby niedziałającej już od dawna kolei zębatej. Po zamontowaniu stanowiska Wiewiór z Maxem wykonali po kilka zjazdów do 25 metrowego wąwozu nad, którym przewieszony jest most, po czym wszyscy wyruszyli w drogę powrotną do fortu, zahaczając o sklep spożywczy w Srebrnej Górze. Tam Max nareszcie mógł zaopatrzyć się w banany, które chodziły mu po głowie od początku wyprawy, a których nie mógł nigdzie po drodze dostać. Po wejściu do sklepu Wiewiór z Dolotem zakomunikowali mu ten fakt od razu. Max podszedł do lady i poprosił o banany, na pytanie sprzedawczyni „ile”, odpowiadając tylko z powagą „wszystkie”. Sprzedawczyni poszła po dwie kiście, a następnie zakomunikowała mu, że jak chce to ma jeszcze 10 kg na zapleczu, rozweselając tym wszystkich.
      Na forcie wszyscy zabrali się do konsumowania kolacji. W pewnym momencie Adam przyłapał Wiewióra i Maxa, kłócących się znowu o jedzenie. Ci byli tak zajęcie, że nie zauważyli nawet jego obecności. W pewnym momencie Adam krzyknął „hej chłopaki” i w momencie gdy ci odwrócili się w jego stronę wykonał zdjęcie, uwieczniając ich chwilowe zdezorientowanie.
      Wieczorem instruktor Przemo z Maxem zaczęli wkręcać Wiewióra. Padały pytania typu: „czy zakręciłeś wodę w kuchni?”, „czy zamknąłeś zawór gazu?”, „czy wyprowadziłeś kota?”.
      Następnego dnia rano zespół zdał klucze i udał się na przystanek PKS, gdzie okazało się, że tego dnia nie jeżdżą żadne autobusy. Osiemdziesiątaków czekał jeszcze 10 kilometrowy marsz do Ząbkowic Śląskich, dojazd autobusem do Wrocławia i pociągiem do Poznania.

Offline

 

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
Проживание Австралия Barbariga